Nowe szczyty w Koronie Europy na koncie rodziny Krawczyków

Tekst i foto - P. Krawczyk

W lipcu 2017 roku odbyliśmy podróż, której celem było między innymi zdobycie trzech szczytów należących do Korony Europy – najwyższych gór Niemiec, Lichtensteinu i Andory.
Zugspitze (2 962 m n.p.m) – szczyt pełen turystów i przez to mało interesujący, zdobyliśmy w najprostszy i najszybszy sposób – koleją zębatą, startującą ze stacji nad Jeziorem Eibsee, a następnie kolejką linową z Zugspitplatt. Szczyt jest pokryty różnymi obiektami gastronomicznymi i sklepami z pamiątkami, a także jest wielkim placem budowy z dźwigami i ekipami budowlańców, jednak najwyższa skała pozostała niezagospodarowana, wybijając się ponad budynki. Jest ona ubezpieczona stalowymi linami oraz klamrami i chociaż od najbliższej restauracji dzieli wierzchołek 30 m, to stwarza turystom nie lada problem. Przyczyną trudności w zdobyciu szczytu jest ekspozycja oraz kolejki turystów, ustawiające się w bardziej stromych miejscach. U podnóża szczytu na Zugspitplatt leży płat śniegu, który Bawarczycy nazywają jedynym lodowcem Niemiec, nakrywając folią aluminiową w najgorętsze dni lata, a w chłodniejsze dni wakacji, zjeżdżając po nim na sankach. Jednak największą atrakcją Zugspitze są via ferraty o różnym stopniu trudności, poprowadzone w wapiennych skałach. My skuliśmy się jedynie na przejście wąwozu Höllentalklamm, leżącym na początku szlaku na Zugspitze.
Jadąc przez szwajcarskie Alpy nie sposób ominąć Zermatt i Matterhornu. Postanowiliśmy wyjechać najwyższą w Europie koleją linową na szczyt Klein Matterhorn (3 883 m n.p.m), a następnie wspiąć się na jeden z najłatwiejszych czterotysięcznych szczytów Alp – Breithorn (4 164 m n.p.m). Był to pierwszy poważny kontakt Adasia z lodowcem, liną, uprzężą i rakami. Załamanie pogody i śnieżna zadymka zmusiły nas do odwrotu z wysokości ponad 4 000 m n.p.m.
Alpejskie lodowce Szwajcarii zamieniliśmy na trawiaste wierzchołki Lichtensteinu. Naszym celem był Grauspitz o wysokości 2 599 m n.p.m. Dla mieszkańców Lichtenstainu wizerunkowym szczytem jest jednak niższy o 30 metrów Naafkopf, będący stykiem granic trzech państw: Lichtenstainu, Szwajcarii i Austrii. Nieświadomi tego faktu dotarliśmy do narciarskiej stacji Valbun w południowym Lichtensteinie, w której dowiedzieliśmy się, że jedyna bezpieczna droga na Grauspitz prowadzi ze szwajcarskiej wioski Malans po ruchomych piargach i trawkach. Niezrażeni tym faktem przeszliśmy piękną grań górską wokół Malbun, zdobywając Naafkopfa w strugach deszczu letniej burzy.
Najbardziej ambitnym szczytem na naszej trasie był najwyższy szczyt Andory – Comapedrosa o wysokości 2 942 m n.p.m. Wyruszyliśmy na szczyt z kurortu narciarskiego Arinsal, by po pokonaniu 1000 m różnicy wzniesień stanąć na wierzchołku. Ścieżka nabiera momentami wysokogórskiego charakteru zwłaszcza powyżej Czarnego Stawu, gdzie przebiega ostrzem południowej grani. W burzowej scenerii, jaka towarzyszyła nam w drodze na szczyt, grań okazała się bardzo widowiskowa. Akcja górska zajęła nam ponad 10 godzin z krótkim postojem w schronisku Coma Pedrosa.

Na Zugspitze

W drodze na Naafkopf

Na Comapedrosa

Na lodowcu Breithorna